Id kategorii - 80
Itemid - 278
view - article
id - 350
referer -
uri - /wicej-felietonow/350-chodzenie
boś

ZOBACZ

Programy
i kampanie Fundacji

WSZYSTKIE TREŚCI NA PORTALU POWSTAJĄ WE WSPÓŁPRACY Z WIODĄCYMI OŚRODKAMI NAUKOWO-BADAWCZYMI

pointer_zobaczZdrowo jem, więcej wiem!
projekt edukacyjny

pointer_zobaczPostaw na słońce
konkurs badawczy

pointer zobaczTradycyjny sad
konkurs grantowy

pointer zobaczFilmeko
konkurs filmowy

pointer zobaczAkademia Fundacji BOŚ
konkurs grantowy

Więcej…

Aktualna kampania

PG baner strona APZ

Piramida zdrowego
żywienia

Zobacz co kryje się pod każdym
piętrem piramidy

boś

Postaw na Słońce

PNS 7 logo

Proszę zarejestrować się w serwisie przed zapiseaniem się na listę wysyłkową.
No account yet? Register

Zdrowym zezem 

 

diety_button

zasady_button

ruch_button

przepisy_button

zywienie_button

dowiedz_button

eko_button

Chodzenie

chodzenie

Wojtek Burger

Pójść do nieba.

Wpadło mi kiedyś w oko takie graffiti, wypisane na mijanym przeze mnie murze: Do nieba nie idzie się za chodzenie w koszulce z fajnym hasłem.

Za co się idzie do nieba najlepiej wiedzą osoby powiązane z religiami – mniej więcej chodzi o to samo, aby być dobrym dla ludzi i świata, i tylko drobiazgi różnią religie w wykładni tej szlachetnej doktryny.

Minąwszy mur, zastanowiłem się, czy istnieje związek pomiędzy niebem i samym chodzeniem, fizyczną czynnością, której oddajemy się każdego dnia. W warstwie ideologicznej samo chodzenie nie prowadzi do nieba, czyli zbawienia, ale może zaprowadzić do świątyni lub do człowieka, który potrzebuje fizycznego i duchowego wsparcia innego człowieka, a wówczas mogą mieć miejsce zdarzenia, które mają wpływ na pójście do nieba. Właściwie mogłem na tym etapie zaprzestać moich rozważań, gdy przypomniałem sobie, że wszystkie doktryny religijne uważają człowieka, jego ciało za specyficzny rodzaj „świątyni” i zalecają dbanie o nie.

Dla ateistów, osób niezwiązanych z aspektami duchowego zbawienia, moje rozważania mogą z początku nie mieć żadnego znaczenia, ale nie do końca. Obojętnie – ateista, czy wierzący –podlega dokładnie takim samym prawom fizycznym, a co za tym idzie choruje i zdrowieje w podobny sposób.

Z kijkami, ale bez nart.

Jeśli spojrzymy na ludzkie ciało jako szczególnie ważne, o które należy dbać, bo jest naszym wehikułem przez życie, to proces chodzenia, czyli fizycznej aktywności plasuje się w układance dbania o zdrowie bardzo wysoko i jest stawiany na równi z żywnością. Nie ma znaczenia, czy myśli zaprząta głęboka wiara, czy egzystencjalizm, aby być zdrowym musimy się ruszać. Chodzenie jest najprostszą formą fizycznej aktywności i nie potrzeba do niej żadnej filozofii ani treningów; robimy to od pierwszego roku życia.

Parę lat temu po raz pierwszy się zetknąłem ze szczególną formą chodzenia, z Nordic Walking. Była ciepła wiosna, dookoła wszystko się zieleniło, a naprzeciw mnie wyłoniła się pani w średnim wieku z kijkami w dłoni, ale bez nart. Ten widok lekko mnie rozbawił i nawet miałem ochotę zauważyć żartem, czy już dostrzegła, że przed wyjściem z domu zapomniała przypiąć narty. Kiedy mnie mijała, uśmiechnąwszy się pogodnie, powiedziała ‘dzień dobry’ i poszła dalej. Spotykałem ją później kilka razy idącą w towarzystwie koleżanek, także z kijkami w dłoni i bez nart na nogach, i za każdym razem, kiedy się mijaliśmy, pozdrawiała mnie przyjaznym ‘dzień dobry’.

Nordic Walking.

Niecały rok później i ja już maszerowałem z kijkami w dłoni, bez nart na nogach. Kilka tygodni wcześniej wylądowałem na stole operacyjnym, gdzie usunięto mi część płuca. Mogę mówić o dużym szczęściu, bo wywinąłem się śmierci, ale część moich towarzyszy z oddziału tego szczęścia nie miało…

Przed wypisaniem mnie ze szpitala, lekarz wspomniał, abym znalazł sobie jakąś formę fizycznej aktywności, bo to pomoże mi utrzymać zdrowie. Dopiero, gdy stajemy twarzą w twarz z realnym zagrożeniem, mądrzejemy. Od bliskich mi osób dostałem w prezencie kijki do uprawiania Nordic Walking i kilka wskazówek, jak powinienem chodzić. Tak się zaczęła moja przygoda z najsympatyczniejszą formą fizycznej rekreacji.

Prawdę powiedziawszy nie ma w tym wielkiej filozofii, choć ‘znawcy’, jak to zwykle bywa ze ‘znawcami’ potrafią o poprawności chodzenia Nordic Walking rozprawiać godzinami. Po kilku krokach zrobionych zgodnie z sugestią osób, którzy uprawiają Nordic Walking od jakiegoś czasu, każdy może się stać ‘znawcą’ tematu.

„Chodzenie o kijach”.

Pośród znajomych mamy spolszczone określenie dla Nordic Walking, mówimy, że „idziemy na kije”. Mogę śmiało powiedzieć, że nie ma prostszej i tańszej formy aktywności fizycznej, jak „chodzenie o kijach”. Jest tańsza od jazdy na rowerze, o koszt roweru, a od pływania różni ją na plus możliwość uprawiania na świeżym powietrzu przez cały rok, nawet zimą – chyba, że ktoś z czasem pokusi się, aby naciągnąć na nogi narty…

„Chodzenie o kijach” można uprawiać dosłownie wszędzie – w lesie, w parku, na plaży, a nawet w mieście. Można się wybrać z kijami w specjalne miejsce, lub wyjść z domu i przejść się po najbliższej okolicy. To aktywność dla każdego, kto tylko ma ochotę na ruch. Można chodzić indywidualnie oraz grupowo, na poziomie rekreacyjno-zdrowotnym lub sportowym. Każdy sam sobie ustala trasę, tempo i czas.

Niby nic wielkiego się nie stało, do zwykłego codziennego chodzenia dołożyliśmy do każdej ręki po jednym kijku, ale dzięki temu zabiegowi zaangażowaliśmy do wysiłku większość mięśni ciała. Dzięki kijom odciążamy stawy, co jest szczególnie ważne u osób starszych. Także postawa marszowa ulega wyraźnemu wyprostowaniu, nie garbimy się, co z czasem owocuje bardziej wyprostowaną i elegancką sylwetką na co dzień. Gubimy też więcej zbędnych kilogramów niż podczas normalnego chodzenia. Godne podkreślenia jest, że „chodzenie o kijach” wzmacnia nie tylko nogi, ale także mięśnie ramion oraz wspomaga układ oddechowy. Część moich znajomych „chodzących o kijach” ma astmę i w niczym im ona nie przeszkadza w uprawianiu tej formy fizycznej rekreacji, przeciwnie, dzięki Nordic Walking czują się bardziej dotlenieni, a ataki duszności są rzadsze.

Przyjazne ‘dzień dobry’.

Moje ulubione miejsce, gdzie „chodzę o kijach”, górzysta puszcza poprzecinana turystycznymi trasami i strumieniami wody, stało się swoistą Mekką nordicwalkingowców. Ubrani klasycznie na sportowo lub tylko na luzie, pojedynczo lub grupowo, wędrują kilometrami pośród drzew. Mijając się, choć w większości się nie znamy, pozdrawiamy przyjaznym ‘dzień dobry’…

Zawsze w takich chwilach wracam wspomnieniem do owej pani, którą ujrzałem jako pierwszą uprawiającą Nordic Walking. Teraz ją rozumiem, dlaczego pozdrawiała przyjaźnie obcego sobie człowieka, co we współczesnej kulturze bycia staje się zjawiskiem coraz rzadszym. Była po prostu wewnętrznie uśmiechnięta, jakby chciała tym uśmiechem zarazić innych. Dla kogoś zagonionego zmartwieniami, kto nie daje sobie szansy na oddech, na chwilę wytchnienia dla siebie, wewnętrzna radość innych jest niezrozumiała.

Kiedy mijam podobnych do mnie, „idących o kijach”, widzę na ich koszulkach i dresach przeróżne napisy i hasła, ale oprócz tego dostrzegam coś jeszcze – niewymuszone odprężenie, luz i chęć do życia. Samym chodzeniem na pewno do nieba się nie zajdzie, ale cząstkę jego dobrej aury można sprowadzić na Ziemię, przynajmniej dla siebie.

Zobacz również:

Przeczytaj także inne felietony.

Kalkulator zdrowia dziecka

Kalkulator zdrowia dziecka

Diety w rytmie fit
Higieniczna Kuchnia - W Polsce wciąż wolimy jadać w domu niż na mieście. Być może dlatego, że wyjście do restauracji traktujemy jako coś specjalnego i rezerwujemy na szczególne okazje. A może dlatego, że boimy się żywności niewiadomego pochodzenia i zatruć pokarmowych? Jednak musimy zdawać sobie sprawę, że większe niebezpieczeństwo zatrucia czyha na nas we własnej kuchni!