Ruch to życie
Wojtek Burger
Pan Bóg dał ludziom dwie nogi i ani jednego kółka. Mamy chodzić, a nie turlać się. Ludzie wybrali jednak wygodę i wolą wsiąść do samochodu zamiast przespacerować się kawałek drogi. Jak duży kawałek? Dwa, trzy kilometry, to naprawdę niewiele.
Argumentem przeciw chodzeniu będzie strata czasu. Samochodem w tę i z powrotem, to tylko kilka minut, a na piechotę, to już kilkadziesiąt. Argument czasu jest mocny i trudny do podważenia.
Podobnie jest z przygotowaniem posiłków. Obie moje babcie, moją mamę, a także moją żonę cechował i cechuje brak poszanowania czasu. Przy garnkach w kuchni potrafią zmarnotrawić całe godziny. Obierają warzywa, dobierają przyprawy, mieszają w rondlach, smakują, a jakby tego było mało dzień wcześniej robią zakupy w warzywniaku. Pytam się po co, przecież żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest już przygotowane i podane na tacy. Plastikowej lub styropianowej i obciągnięte folią. Wystarczy to wszystko włożyć do mikrofalówki i poczekać kilka minut, i posiłek gotowy.
Argumentem przeciwko tradycyjnemu gotowaniu będzie strata czasu. Obieranie warzyw, gotowanie w garnkach, doprawianie, smakowanie, to wszystko trwa przynajmniej godzinę. Posiłek z mikrofalówki lub z torebki, to zaledwie kilkanaście minut. Kolejny argument czasu trudny do podważenia.
Gdy spece od chemicznych umilaczy naszego życia wyprodukują jadalną tackę, folię, lub torebkę, to od razu będziemy mieli gotowca, którego wystarczy w całości włożyć do mikrofalówki, lub wrzucić do wrzącej wody i samo się ugotuje. Nawet największa fajtłapa w kuchni nie będzie w stanie zepsuć smaku tych niezaprzeczalnie aromatycznych potraw. Instrukcja obsługi będzie wyglądać mniej więcej tak – weź i wrzuć. To kolejne minuty zysku, tym razem oszczędzamy na czasie czytania, jak przygotować posiłek. Wrzucać każdy potrafi, nawet podwójnie leworęczni.
Rozważanie o czasie i jego wpływie na nasze zdrowie wzięło się z uwagi mojej koleżanki, o której wspominałem w poprzednim rozważaniu. Nawet najcudowniejsza dieta sama z siebie tak do końca nie zadziała. Ważenie produktów, odliczanie kalorii, nie łączenie jednego z drugim i wszelkie inne czynniki nie zadziałają bez jednego i chyba najważniejszego w diecie. Każdej, nawet tej normalnej. Tym czynnikiem jest ruch!
Kiedyś ludzie dużo się ruszali, dzięki czemu spalali nagromadzone kalorie. Chodzili pieszo, jeździli rowerem, chodzili po schodach, wybierali się w wolnym czasie poza miasto, gdzie naturalnym wypoczynkiem był ruch. Ludzie mieli okazję spalić to, co spożyli. Dzisiaj jeździmy samochodami, autobusami i tramwajami, na piętro wjeżdżamy windą, a nasza praca w większości ma tryb siedzący. Tylko nieliczni szczęściarze mogą się ruszać w swojej pracy. Spalamy mniej, a jemy tyle samo, jeśli nie więcej niż kiedyś. I jemy nienormalnie, bo normalne jedzenie, to właśnie takie, któremu należy poświęcić czas na jego przygotowanie, włożyć w nie duszę, bo wtedy smakuje lepiej i jest naprawdę pożywne. Przyznają to sami producenci jedzeniowej masówki, nazywając w chwytach marketingowych własne produkty „domowymi", „babuni", „staropolskie". Nie czarujmy się w wielkich halach produkcyjnych nie ma warunków „domowych", ani receptur „babuni", a tym bardziej nie jest to wyrób „staropolski".
Moja koleżanka ma rację, aby zadbać o siebie, oprócz chęci potrzeba czasu. Na wyjście z domu na spacer, codziennie oraz na przygotowanie normalnego jedzenia, które smakuje i wzmacnia, codziennie.
Rachunek jest prosty, dwie godziny poświęcone dla siebie codziennie, to kilkanaście lat dodatkowego życia.