ZOBACZ
WSZYSTKIE TREŚCI NA PORTALU POWSTAJĄ WE WSPÓŁPRACY Z WIODĄCYMI OŚRODKAMI NAUKOWO-BADAWCZYMI
Zdrowo jem, więcej wiem! Postaw na słońce Tradycyjny sad Filmeko Akademia Fundacji BOŚ |
Więcej… |
Wojtek Burger
Czym jest zdrowie wszyscy wiemy, przynajmniej mamy na ten temat własny pogląd, który zbytnio nie odbiega od naukowej definicji zdrowia. Brak zdrowia, to choroba, to także wiemy i każdy z nas potrafi opisać ten stan organizmu, który klasyfikuje się jako choroba.
Zamiast zdrowia jest choroba. Albo jedno, albo drugie. Nie ma fazy przejściowej – że trochę zdrowy, lub trochę chory. Kiedy atakuje choroba, zdrowie jest w defensywie. Jeszcze nigdy nie słyszałem, aby ktoś zawołał: świetnie się czuję, nareszcie jestem chory! Chyba, że choroba to oszustwo, wybieg potrzebny do uzyskania kilku dni wolnego od pracy, to wtedy faktycznie „taka choroba” może poprawić nastrój.
Zamiast mądrości – potoczność i wygoda.
Tak, jak wszyscy potrafimy opisać zdrowie oraz chorobę, tak samo wszyscy słyszeliśmy wielokrotnie, jak o to zdrowie zadbać. Mamy tę wiedzę dzięki mądrości płynącej z przekazu starszych pokoleń – doświadczonych niejednokrotnie własną głupotą – lub z przekazu autorytetów naukowych, którzy dzięki żmudnym badaniom prowadzonym przez lata doszli do mądrych odkryć.
Miewamy jednak niemały problem, bo często po prostu nam się nie chce korzystać z owych mądrości, dzięki czemu powiedzenie „mądry Polak po szkodzie” ma mocne osadzenie w rzeczywistości – wolimy postępować po swojemu, jak co dzień, niż cokolwiek zmienić we własnym nie zawsze rozważnym postępowaniu. Przykładowo, zamiast chodzić, bo to wskazane dla podtrzymania zdrowia i utrzymania nienagannej sylwetki – jeździmy.
Zamiast jeść z umiarem, bo człowiek wcale nie potrzebuje tak wiele pokarmu, aby żyć – objadamy się ze smakiem, choć nie zawsze to co smaczne jest akurat zdrowe.
Zamiast prawdziwego głodu – który jest fizycznym bólem, prawdziwym „krzykiem” ciała, które naprawdę umiera – odczuwamy jedynie wzmożony apetyt; tym częstszy im więcej jemy, bo tym samym przyzwyczajamy żołądek do wołania: „jeszcze!”.
Zamiast każdego dnia poświęcić kilkadziesiąt minut na relaks, całkowity i tylko dla nas – oddajemy ten czas kolejnej „ważnej sprawie” do załatwienia.
Zamiast wypoczynku na świeżym powietrzu, najlepiej w gronie rodziny lub przyjaciół, którzy podzielą się z nami życzliwą nam cząstką swojej osobowości – „wypoczywamy” w centrach handlowych, gdzie pełno hałasujących atrakcji i wielu sfrustrowanych, i nieprzychylnych nam ludzi.
Zamiast przeszłości – teraźniejszość.
Mam świadomość, że dzień wczorajszy przeminął, a wraz z nim zwyczaje tamtego okresu. Współczesną rzeczywistością rządzi nowopowstała teraźniejszość. O przyszłości rozmyślnie nie wspominam, bo dopóki nie nastanie jest tylko hipotezą.
Ta dzisiejszość różni się od przeszłości na wielu płaszczyznach i z każdym dniem ten rozziew staje się coraz większy. Postęp – głównie technologiczny – niesie ze sobą przemianę nie tylko w sferze urządzeń, lecz także w mentalności pokoleń, które mają dostęp do coraz większego kręgu zdobyczy techniki i nauki, jakich niedawno w ogóle nie było.
Zamiast wielogodzinnej mordęgi podczas prania, gotowania, sprzątania – dzisiaj wyręczają nas automaty wyspecjalizowane w praniu, gotowaniu i sprzątaniu, co jest ewidentnym zyskiem postępu i należy z niego korzystać. Ale zamiast korzystać z dodatkowego wolnego czasu, zaoszczędzonego dzięki maszynom, czasu wyłącznie dla nas, dla relaksu, dla oddania się przyjemnościom – oddajemy ten czas kolejnym obowiązkom, które sami sobie wymyśliliśmy, lub pozwoliliśmy sobie narzucić innym. Tyle w nas godności i prawdziwej wolności ile jej nie oddaliśmy w cudze ręce. Praca w systemie korporacyjnym; kredyty zaciągnięte w bankach dla zrealizowania materialnych marzeń; dotrzymywanie kroku modzie, trendom i towarzyskim zwyczajom – potrafią być „zamiast” życia dla siebie. Chytrze sprzedane przez specjalistów od marketingu, stały się ułudą, że tego właśnie chcemy i o tym zawsze marzyliśmy. Zamiast refleksyjnej zadumy, czy właśnie tego najbardziej potrzebujemy – ulegamy wizji kolorowego horyzontu, który gonimy, gonimy, gonimy…
Zamiast naturalnego upływu dni – jazda na pełny gaz.
Mój znajomy, który wiele lat temu tworzył firmę opartą o duży kapitał i był w tej firmie numerem dwa, uciekł po jakimś czasie do Ameryki Południowej, bo miał już dosyć tego odczłowieczonego kieratu i gdy po paru latach emigracji powrócił do Polski, zauważył ze zdumieniem, że jego koledzy „żyją tylko w weekendy”. Nauczony nowego prostego życia pośród ludzi, którzy donikąd się nie spieszyli i żyli zgodnie z Naturą i zegarem biologicznym, zapomniał, że jeszcze niedawno także żył tylko w weekendy.
W pogoni za kolorowym horyzontem nie dostrzegamy piękna najbliższej nam okolicy – dosłownie i w przenośni. Zamiast każdego dnia dbać o właściwe odżywianie i rekreację służącą zdrowiu i urodzie – sięgamy po diety cud i po chirurgię kosmetyczną, które w tydzień lub miesiąc mają skorygować nasze wieloletnie zaniedbania. To droga na skróty – to jest zamiast natury. A jak mówi dowcip, do Betlejem wyruszyło czterech króli – jeden z nich poszedł na skróty.
Spytałem się mojego znajomego, co tak bardzo go zafascynowało w Ameryce Południowej, że po krótkiej wizycie na ojczystej ziemi, wraca w Andy, aby żyć tam już do śmierci. Naturalność – odparł. Kiedyś w Polsce też było naturalnie, ale już nie jest. Staliśmy się takim samym plastikowym krajem, jak reszta państw tak zwanej Północy. Wszystko jest – zamiast.
Zamiast zdrowia…
W naszym codziennym życiu jest coraz mniej Natury, a coraz więcej – zamiast. Kiedyś jedzenie było proste, bo naturalne; uprawiana lub hodowane. Nie było w tym żadnej filozofii, tylko trud ludzkich rąk. Dzisiaj żywność się produkuje, dosłownie, na skalę przemysłową. Zamiast naturalnych składników wzrostu, tych biologicznych – stosuje się chemię. Zamiast rolnictwa – mamy przemysł na polach i w oborach.
Zamiast roślin, które od stuleci dawały pożywienie pokoleniom przed nami – mamy produkty zmodyfikowane genetycznie, które już niebawem mogą się okazać bombą ze spóźnionym zapłonem. Tak twierdzi część naukowców.
Zamiast szeroko zakrojonych kampanii propagandowych, skierowanych do masowego odbiorcy, mówiących jak żyć w zdrowiu każdego dnia, bez ponoszenia finansowych kosztów – mamy reklamy leków „na wszystko”. Wystarczy po nie tylko sięgnąć, większość już nawet nie jest sprzedawana w aptekach.
Zamiast… Zamiast… Zamiast…
Takie kolejne nowe „zamiast” powstają wokół nas każdego dnia, a my nawet tego nie zauważamy. Kiedy dostrzegamy, że coś jest „zamiast”, jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, a nawet bez tego żyć nie potrafimy. To także efekt postępu technologicznego, nowej rzeczywistości – uzależnienie. Ale warto się zatrzymać na chwilę w tej pogoni za kolorowym horyzontem i rozejrzeć wokół siebie, i dać sobie szczerą odpowiedź, czy wszystkie „zamiast”, które zepchnęły w coraz głębszy niebyt to, co naturalne są naprawdę postępem? Może były i są tylko ułudą, w którą uwierzyliśmy, bo nieświadomie oddaliśmy część naszej wolności innym – dla wygody.
Mój znajomy uciekł od coraz mniej naturalnego świata, bo cenił sobie wewnętrzną wolność. Dla wolności nie istnieje – zamiast. Podobnie jak dla zdrowia. Zamiast zdrowia jest choroba.
Zobacz również:
Przeczytaj takżeinne felietony.
Copyright © 2010 by Fundacja Banku Ochrony Środowiska